Wichrowe Wzgórza
Gdzie nikt nie jest niewinny...
Gdzie prawda miesza się z kłamstwem...
Gdzie nie ma sprawiedliwości...
Wichrowe Wzgórza to miejsce z pozoru wesołe, przytulne i pełne spokoju. Do czasu kiedy to nowi lokatorzy przejmują dowodzenie. Lokatorzy, którzy mają gdzieś uczucia innych ludzi. Dla nich liczą się jedynie pieniądze i wielkość majątku.
Jednym z nich jest Heathcliff. Małe, osierocone dziecko, z którego wyrosło największe zło Gimmerton. Przez nieudane dzieciństwo mści się on bezwstydnie na wszystkim, co się rusza. Czy to ukochana, czy to syn, czy to nic nieznacząca służka. On nie wydaje się widzieć tego, co dzieje się w jego sercu. Sercu, które ocieka dumą, skąpstwem i arogancją. Jego postać porównałabym do tego, do czego doprowadziła się posiadłość Wichrowych Wzgórz. Zapuściła się, już nie była domem, a jedynie dachem nad głową.
Emily Bronte popisała się swoim zamaszystym piórem i uwodziła mnie nim przez wszystkie strony. Gdzie akcja się nie działa, zawsze byłam podenerwowana i nie mogłam się doczekać, co wydarzy się w następnej kolejności. Z zaciekawieniem obserwowałam każdego z bohaterów, sporadycznie myląc się w drzewie genealogicznym, które przez całą opowieść ogromnie się rozrosło. Książka ta dała mi ogromnie do myślenia i nastawiła poważniej do życia. Pozwoliła mi cieszyć się Anglią, której nie znałam od tej strony. Mogę z dumą przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam do tej pory w swoim krótkim, młodzieńczym życiu.
Moja ocena jest chyba oczywista. Bezkonkurencyjnie 10/10.
Gdzie prawda miesza się z kłamstwem...
Gdzie nie ma sprawiedliwości...
Wichrowe Wzgórza to miejsce z pozoru wesołe, przytulne i pełne spokoju. Do czasu kiedy to nowi lokatorzy przejmują dowodzenie. Lokatorzy, którzy mają gdzieś uczucia innych ludzi. Dla nich liczą się jedynie pieniądze i wielkość majątku.
Jednym z nich jest Heathcliff. Małe, osierocone dziecko, z którego wyrosło największe zło Gimmerton. Przez nieudane dzieciństwo mści się on bezwstydnie na wszystkim, co się rusza. Czy to ukochana, czy to syn, czy to nic nieznacząca służka. On nie wydaje się widzieć tego, co dzieje się w jego sercu. Sercu, które ocieka dumą, skąpstwem i arogancją. Jego postać porównałabym do tego, do czego doprowadziła się posiadłość Wichrowych Wzgórz. Zapuściła się, już nie była domem, a jedynie dachem nad głową.
Emily Bronte popisała się swoim zamaszystym piórem i uwodziła mnie nim przez wszystkie strony. Gdzie akcja się nie działa, zawsze byłam podenerwowana i nie mogłam się doczekać, co wydarzy się w następnej kolejności. Z zaciekawieniem obserwowałam każdego z bohaterów, sporadycznie myląc się w drzewie genealogicznym, które przez całą opowieść ogromnie się rozrosło. Książka ta dała mi ogromnie do myślenia i nastawiła poważniej do życia. Pozwoliła mi cieszyć się Anglią, której nie znałam od tej strony. Mogę z dumą przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam do tej pory w swoim krótkim, młodzieńczym życiu.
Moja ocena jest chyba oczywista. Bezkonkurencyjnie 10/10.
Komentarze
Prześlij komentarz